Wstęp
3 kwietnia Węgrzy wybiorą parlamentarzystów na następne 4 lata. Fidesz będzie starał się kolejny raz przedłużyć samodzielne rządy, które trwają nieprzerwanie od 2010 roku, czyli już 12 lat (a jeśli doliczymy pierwszą kadencję z lat 1998–2002, to 16). Viktor Orbán po upadku komunizmu spędził więc dotychczas łącznie 16 lat w opozycji oraz 16 na stanowisku premiera. Czy uzdolniony polityk, który w młodości był prozachodnim liberałem i stypendystą fundacji George’a Sorosa, a następnie zaczął głosić przeciwne poglądy, utrwali, czy utraci swoją władzę? W którą stronę przechyli się polityczne wahadło?
Nie da się zrozumieć węgierskich problemów oraz kampanii wyborczej bez zrozumienia, w jaki sposób działa węgierskie państwo. Nie jest to bynajmniej wzorowa demokracja liberalna, jaką znamy z państw Zachodu. Wręcz przeciwnie – system zbudowany przez Orbána przypomina bardziej postkomunistyczne państwo prywatne niż państwo liberalne i jest wzorcem dla aspirujących autorytaryzmów (nie wyłączając Polski) oraz przestrogą dla demokracji.
Zapraszamy na przegląd anatomii węgierskiego systemu, po którym przyjrzymy się startującym w niedzielnych wyborach partiom i ocenimy ich szanse na sukces. Na końcu załączamy też listę zaufanych źródeł w temacie węgierskiej polityki.
Dla czytelników newslettera: To wydanie przekracza objętość narzuconą przez serwis Gmail, więc nie wyświetli się w całości w skrzynkach pocztowych w tym serwisie. Możecie rozwinąć pełną treść maila na skrzynce lub otworzyć wersję webową - wystarczy kliknąć tytuł wydania w mailu.
Anatomia państwa węgierskiego
W XXI wieku państwu będącemu członkiem UE, aspirującemu do miana wysoko rozwiniętego, nie wypada implementować standardów rosyjskich czy białoruskich. Fałszowanie wyników głosowań, brutalne tłumienie protestów powyborczych, masowe aresztowania i represje to, co prawda, całkiem skuteczne metody walki z opozycją, ale po co sięgać po tak ciężkie działa? Okazuje się, że w walce z przeciwnikami politycznymi niekoniecznie trzeba posuwać się do przemocy i jawnych fałszerstw. Można „ustawić” system wyborczy w taki sposób, aby władza była w praktyce niemożliwa do przejęcia przez opozycję. Na przykład za pomocą ordynacji, która w niektórych sytuacjach, pomimo braku formalnego poparcia nawet połowy głosujących w wyborach, zapewni wygranemu wystarczająco dużo miejsc w parlamencie, aby samodzielnie zmienić konstytucję. Wykoślawienie systemu wyborczego przez Fidesz to jedna z największych udręk opozycji. Przykład? W 2014 roku w wyborach parlamentarnych Fidesz zdobył 44% głosów, a Jobbik 20%. Fideszowi dało to 133 mandaty (co oznacza większość kwalifikowaną), Jobbikowi natomiast... 23. Legal but not fair - analiza systemu wyborczego na [blogu Paula Krugmana]. Więcej wpisów na temat węgierskiego systemu wyborczego autorstwa Kim Lane Scheppele z Princeton znajdziedzie [tutaj].
Również pomiędzy wyborami opozycja ma nieustannie rzucane kłody pod nogi. Bardzo łatwo może stracić prawo głosu za krytykę prowadzącego obrady, a parlamentarzyści pozbawieni są – wydawałoby się – standardowych uprawnień, jak możliwość zmiany przynależności klubowej czy zostania posłem niezależnym w trakcie kadencji, co sprzyja wyłącznie Fideszowi. Nawet po hipotetycznym przejęciu rządów przez opozycję pozostaje pytanie, jak wiele władzy pozostanie w rękach Orbána. Instytucje państwowe obsadzono lojalistami na długie kadencje, a często do powołania następców potrzeba superwiększości. Spora część ustaw ma status „okołokonstytucyjnych” i ich zmiana nie będzie możliwa, gdyż Fidesz prawie na pewno zachowa mniejszość blokującą. [Zasady przynależności do klubów parlamentarnych], [Pomysły na odblokowanie systemu politycznego po wyborach]
Tak długo, jak sądownictwo pozostaje niezależne, autorytarna władza nie może spać spokojnie, dlatego przejęcie kontroli nad sądami było jednym z kluczowych etapów formowania nowego systemu na Węgrzech. O reformach, które umożliwiły przejęcie sądów przez partię dowiecie się z analizy [The New York Times], artykułu [Klubu Jagiellońskiego] oraz analizy [Verfassungsblog].
Stosunek Orbána do agresji rosyjskiej na Ukrainę jest bardzo prosty. Można streścić go tak: „Jest konflikt, chcielibyśmy, żeby się zakończył. Nie damy jednak wciągnąć Węgrów do wojny. Z tego powodu Węgry nie tylko nie dostarczą broni Ukrainie, ale także zablokują transport broni przez swoje terytorium”. Znaleźć jasną deklarację węgierskich władz o tym, kto jest agresorem w tej wojnie, jest bardzo trudno. Cały czas powtarzane są frazesy o konieczności zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom Węgier oraz potrzebie pomocy Węgrom Zakarpackim, którzy uciekają z Ukrainy przed wojną. Orbán jasno zadeklarował, że sankcje na surowce energetyczne zawetuje, podobnie jak ustanowienie no-fly zone nad Ukrainą. Orbán zawetowałby także rozpoczęcie misji pokojowej przez NATO w Ukrainie. Warto tutaj dodać, że zarówno szef MSZ Szijjártó, jak i sam Orbán, przed wojną jasno twierdzili, że sankcje nakładane na Rosję nie mają żadnego sensu, bo po prostu nie działają. [Euractiv], [Hungary Today], [The Guardian]
Czy rosyjscy szpiedzy w UE są mistrzami kamuflażu? Na takie pytanie jeszcze niedawno trudno było odpowiedzieć, bo przecież nigdy do końca nie wiadomo, czy tych szpiegów u nas nie ma, ponieważ tak dobrze kontrolujemy sytuację, czy po prostu szpiedzy są tak sprawni, że nie mamy pojęcia o ich istnieniu, pomimo że widujemy ich codziennie na kawie. W świetle ostatnich wydarzeń związanych z agresją Rosji na Ukrainę dowiedzieliśmy się, że ci szpiedzy byli, a kolejne państwa zaczynają wydalać dyplomatów i osoby podejrzane o szpiegostwo. W przypadku Węgier jednak takie pytanie było bezprzedmiotowe już od dawna – po co kamuflować się w swoim domu? Oligarchowie związani z węgierską władzą stale spotykają się z ludźmi ściśle powiązanymi z Kremlem. Szef MSZ jeszcze nie tak dawno był twarzą PR-owej kampanii mającej zachęcać kraje europejskie do zakupu rosyjskich szczepionek na koronawirusa. To Rosjanie stawiają elektrownię jądrową na Węgrzech. Jeszcze na początku lutego Orbán odwiedził Kreml i wraz z Putinem wziął udział w konferencji prasowej, którą chętnie transmitowały media społecznościowe związane z Fideszem. A kilka tygodni wcześniej szef MSZ dostał od Ławrowa order przyjaźni za wkład w rozwój stosunków rosyjsko-węgierskich. Przykłady można byłoby mnożyć, natomiast przytoczymy jeszcze jedną historię, która chyba najlepiej oddaje węgierske sympatie wobec Federacji Rosyjskiej. Gdy w kwietniu 2021 r. kulisy zamachu w Vrbeticach (wysadzenie magazynu broni w Czechach przez Rosjan, podczas którego zginęło dwóch Czechów) wyszły na jaw, prawie wszystkie państwa V4 wydaliły rosyjskich dyplomatów. Prawie – bo oczywiście Węgry tego nie zrobiły. A gdyby tego było mało, śledztwo wykazało, że ludzie odpowiedzialni za wysadzenie magazynu pomiędzy Moskwą a Pragą zatrzymali się w Budapeszcie. Brzmi znajomo? Pewnie dlatego, że pisaliśmy o tym w wydaniu 71. Tygodnika. [Direkt36]
Węgrzy żartują, że mają swojego Zuckerberga. Jest nim Lőrinc Mészáros, protegowany i kolega Orbána z dzieciństwa, który jeszcze w 2010 był skromnym przedsiębiorcą od instalacji gazowych, a w 2018 r. wskoczył na szczyt listy Forbesa najbogatszych Węgrów z majątkiem znacznie przekraczającym miliard dolarów. Jak sam mówi, za jego sukces odpowiadają „Bóg, szczęście i Viktor Orbán”. Mészáros nie jest jedynym, ani nawet pierwszym oligarchą, który dorobił się niebotycznego majątku na związkach z władzą. Głośna była historia Lajosa Simicski, który również brylował na listach najbogatszych Węgrów dzięki pieniądzom zarobionym na kontraktach od państwa, ale w 2014 r. jego drogi z Orbánem się rozeszły. Dziwnym trafem właśnie wtedy talent go opuścił i spotkały go rozliczne biznesowe nieszczęścia. Ostatecznie po wygranych przez Orbána wyborach w 2018 był zmuszony złożyć kapitulację i odsprzedać resztki swoich medialnych zasobów lojalistom Fideszu. Patologia rozlewa się szeroko poza wielki biznes i umoczone są w nią szerokie grupy ludzi. Jedną z przyczyn konfliktu tego kraju z UE są systemowe i masowe malwersacje środków unijnych. Przykład? Przetarg na oświetlenie w jednym z miast wygrał zięć Orbána i za dziesiątki milionów euro oddał bardzo wątpliwej jakości rozwiązanie. Inny przykład? Dziesiątki tysięcy właścicieli kiosków zgniotła ustawa, która oddała sprzedaż tytoniu państwowemu monopoliście, który rozdał koncesję zwolennikom Fideszu z „terenu”. Zdarzały się też przypadki przepychania przez parlament ustaw mających na celu przejęcie pojedynczych przedsiębiorstw. Spotkało to właściciela przedsiębiorstwa reklamy zewnętrznej ESMA, który odmówił sprzedaży firmy fideszowskim biznesmenom i do czasu, aż skruszał, węgierski parlament, wprowadził ustawę praktycznie paraliżującą jego biznes (ustawa zgłoszona przez „niezależnego” posła ze względu na bezpieczeństwo ruchu drogowego zabraniała umieszczania ogłoszeń w odległości 5 metrów od jezdni). Nowelizacją z ustawy wyłączono konkurencję ESMA, a po przejęciu tej wykrwawionej firmy pod przykrywką ustawy budżetowej cofnięto przepisy.
Węgierskich patologii gospodarczych jest tak wiele, że nie będziemy ich tu wszystkich wymieniać. Przedstawione przypadki powinny już dawać pewien obraz kraju przeżartego systemową korupcją, gdzie partia władzy uwłaszcza się na majątku narodowym i gromadzi kapitały, których nie straci bez jakiejś „gospodarczej Norymbergi”, bo któż cofnie decyzje parlamentu nawet po zmianie władzy? [DW], [Direkt36], [Budapesten]
Na Węgrzech nie ma formalnej cenzury, a mimo to do przeciętnego, niezainteresowanego polityką obywatela dociera niemal wyłącznie narracja Fideszu. Jak to możliwe? Odpowiedzią jest nieustanna przemoc ekonomiczna wobec niezależnego dziennikarstwa. Węgry to kraj mniejszy od Polski, więc trudno utrzymać większą redakcję z pieniędzy pochodzących wprost od czytelników (np. ze sprzedaży). Rynek reklam jest zaś kontrolowany w dużej mierze przez państwo i oligarchów zaprzyjaźnionych z władzą. W efekcie większe media opozycyjne w ostatniej dekadzie stopniowo wykrwawiały się i były przejmowane przez stronników Fideszu, dla których zapłacenie nawet kilkukrotności rynkowej ceny mediów nie stanowiło problemu. Ich majątki pochodzące z układów z władzą pozwalały na takie przejęcia, będące formą zapłaty za licencję na budowę bogactwa w państwie Orbána. Po przejęciu oligarchowie niektóre media zwyczajnie niszczyli (np. Népszabadság – największa gazeta opozycyjna przejęta i natychmiast zamknięta przez węgierskiego „Obajtka”, Lőrinca Mészárosa), inne zmieniły linię (np. portal Index.hu). Najbardziej niepokornym zabrano koncesję (Klubrádió). Na rynku medialnym pozostały już pojedyncze przypadki większych graczy niezależnych od władzy, w tym chroniona przez niemiecki kapitał telewizja RTL Klub, ale i ona unika tematów politycznych od czasu zawieruchy z tzw. „podatkiem RTL”. W zdecydowanej większości opozycja jest zepchnięta do nisz, małych portali przypominających bardziej OKO.press niż Onet, utrzymywanych ze zrzutek publicznych. Władza w tym czasie konsoliduje przekaz. Fundacja KESMA skupia setki tytułów przychylnych Orbánowi, co prowadzi do kuriozalnych sytuacji, np. opublikowania przez nie wszystkie tego samego artykułu. Jak wygląda dzień pracy dziennikarza? Ktoś mógłby pomyśleć, że w wielu przypadkach będzie on całkiem powtarzalny – musi wybrać temat, o którym chce napisać, zrobić odpowiedni research, napisać artykuł i go opublikować. Na Węgrzech nie wolno pominąć najważniejszego kroku – należy upewnić się, że dany temat jest akceptowalny politycznie. Tematy takie jak Greta Thunberg czy prawa człowieka są niemile widziane w węgierskiej prasie mainstreamowej. [Klub Jagielloński]1, [Politico], [Komentarz Dominika Héjja], [Press]
Praktyczna kontrola sfery publicznej i środków masowego przekazu pozwala Fideszowi na proaktywne reagowanie na chwilowe spadki poparcia i umożliwia uruchamianie kolejnych kampanii konsolidujących i mobilizujących jego elektorat. Władza populistyczna nie może po prostu skupić się na zarządzaniu państwem, bo wtedy musiałaby merytorycznie konkurować z opozycją. Potrzebuje utrzymywać zwolenników w stałym poczuciu zagrożenia. Przykładem takiego zewnętrznego wroga jest odżywiająca okresowo kampania przeciw finansiście węgierskiego pochodzenia, George’owi Sorosowi, który jako Żyd i kosmopolita jest uosobieniem diabła-globalisty i idealnym straszakiem dla ludu. W ostatnich latach wobec wyschnięcia potoków imigracyjnych z Bliskiego Wschodu Orbán poszukuje jednak nowych wrogów i stają się nimi osoby LGBTQ, co jest niebezpieczne dla obywateli należących do mniejszości. W arsenale broni w wojnach kulturowych i ideologicznych Orbána znajdują się rozmaite środki, takie jak kampanie billboardowe, relegowanie uniwersytetów z kraju (co spotkało CEU) i scentralizowana kontrola nad nauką i edukacją. Jednym z naszych ulubionych są tzw. „narodowe konsultacje”, czyli wsparte szeroką kampanią medialną pseudo-referenda polegające na rozesłaniu wszystkim gospodarstwom domowym kolorowych kwestionariuszy z tendencyjnymi pytaniami, które można po wypełnieniu bezpłatnie odesłać rządowi. W raportach po zakończeniu „konsultacji” Fidesz ogłasza zwykle poparcie dla swojej polityki zbliżone do 100%. [Narodowe konsultacje „Zatrzymajmy Brukselę!”]
Jaki związek ma niemiecki przemysł motoryzacyjny z ograniczaniem praw obywatelskich Węgrów, upartyjnianiem państwa i tamtejszego rynku medialnego? Zdecydowanie większy, niż można byłoby się spodziewać. Inwestycje niemieckich firm na Węgrzech były kluczowe z punktu widzenia relacji niemiecko-węgierskich, a parasol ochronny CDU nad Orbánem dawał mu świetne pole do manewru na salonach europejskich w minionej dekadzie. Dzięki pieniądzom płynącym z Berlina można było zbudować siatkę oligarchów wiernych Orbánowi, którzy później byli w stanie odegrać kluczowe role chociażby w kontroli rynku medialnego. Koszty takiej rzeczywistości zostały przerzucone na samą UE oraz na obywateli Węgier. Ta druga grupa nagle zaczęła żyć w państwie z – jak twierdzą związkowcy i opozycjoniści – zalegalizowanym niewolnictwem. Od kilku lat w węgierskim prawie pracy okres rozliczania nadgodzin rozciągnięty jest na trzy lata (co, dziwnym przypadkiem, pokrywa się z cyklem produkcji samochodów), a liczba dozwolonych nadgodzin w roku kalendarzowym wzrosła z 250 do 400. 250 to liczba nadgodzin, na które pracownik musi się zgodzić w przeciągu roku, jeśli pracodawca wyrazi taką chęć. Pracodawca jest zobowiązany do wypłaty pieniędzy za nadgodziny dopiero na koniec okresu rozliczeniowego. Czyli całkowicie legalnie i zgodnie z prawem pracy, pracodawca może wymagać przepracowania 500 nadgodzin w ciągu dwóch lat, a pieniądze za nie wypłacić dopiero rok później. Na szczęście była już kanclerz Niemiec zapewne uznała, że to niewielka cena za wetowanie przez Orbána antyrosyjskiej polityki UE. [Direkt36 #1], [Direkt36 #2], [Reuters], [Forsal]
Kto rzuca rękawicę Orbánowi? Przegląd węgierskich partii politycznych
Zwycięzcą węgierskich prawyborów na opozycji całkiem niespodziewanie został Péter Márki-Zay. 49-letni burmistrz miasta Hódmezővásárhely nie był typowany jako faworyt. Typowano najczęściej burmistrza Budapesztu, Gergely Karácsony (o nim niżej). Zwycięstwo Márki-Zaya było możliwe dzięki niestandardowej drugiej turze wyborów (do drugiej tury przeszło trzech, a nie, jak zazwyczaj, dwóch kandydatów) oraz w wyniku porozumienia z Karácsonym, który zrezygnował z udziału w drugiej turze i poparł Márki-Zaya. [Analiza Ośrodka Studiów Wschodnich]
Koalicja Demokratyczna (DK) to partia założona przez Ferenca Gyurcsány'ego, byłego premiera Węgier urzędującego w latach 2004–2009. DK wywodzi się z Węgierskiej Partii Socjalistycznej, która najpierw współtworzyła, a potem samodzielnie tworzyła węgierski rząd (odpowiednio lata: 1994–1998 i 2002–2008; 2008–2010). Partia reprezentująca poglądy socjalliberalne, prodemokratyczne, obciążona wizerunkowo ze względu na swojego lidera, kojarzonego ze skompromitowanym rządem, po którym nastała epoka Fideszu. Z tego powodu partia ma dosyć nisko zawieszony sufit poparcia, które jest w stanie uzyskać. DK jest częścią zjednoczonej opozycji na czas wyborów w 2022 roku. Chociaż to najsilniejsza partią opozycyjna, wiele osób uważa, że jej istnieje opozycji nie służy. Niestety – niezależnie od relatywnie niskiego zagrożenia, jakie partia może stanowić dla władzy, Fidesz nie pozwolił jej na spokojne przygotowanie się do wyborów. Rękami węgierskiego NIK, DK utraciło finansowanie. [Hungary Today]
Węgierska opozycja w ostatnich latach pokazała, że potrafi wygrywać. Po niemal dekadzie rządów Istvána Tarlósa (Fidesz) w Budapeszcie, Gergely Karácsony, wspólny opozycyjny kandydat, wygrał wybory i został burmistrzem stolicy. Karácsony to urodzony w 1975 roku politolog. Po wygranych wyborach samorządowych w 2019 roku zyskał ogromną popularność nie tylko w kraju, ale też i w Europie. W zachodniej prasie Karácsony często występował w roli liberała, który ma szansę odebrać władzę Orbánowi. W kraju machina propagandowa Fideszu starała się jego działania jak najbardziej ośmieszyć oraz przedstawić go jako marionetkę Gyurcsány'ego. W Polsce bardzo często był porównywany z Rafałem Trzaskowskim (z którym Karácsony współpracuje). Burmistrz Budapesztu jednak pozostawał bardzo ostrożny w deklaracjach i nie tytułował się opozycyjnym królem. Wraz z biegiem czasu okazało się, że to przeczucie było trafne – to nie on został kandydatem zjednoczonej opozycji na premiera. [Analiza Ośrodka Studiów Wschodnich], [Balkan Insight]
Z nieba do piekła, ze skrajnej prawicy wytykanej na europejskich salonach do centroprawicowej siły opozycyjnej, zjednoczonej z innymi partiami opozycyjnymi przeciwko Orbánowi. Polityczna droga Jobbiku jest wypełniona po brzegi zwrotami akcji, unikatowymi ideałami, częstymi roszadami, ale przede wszystkim jest historią o politycznych umiejętnościach Orbána oraz o jego bezwzględności wobec politycznych przeciwników. Jobbik był jedyną partią od 2010 roku, która w pewnym momencie stanowiła realne zagrożenie dla hegemonii Fideszu. W szczytowym okresie cieszyli się niemal trzydziestoprocentowym poparciem w sondażach, a opozycja po cichu liczyła, że Jobbik będzie w stanie odebrać Orbánowi większość w Zgromadzeniu Narodowym. Dlaczego po cichu? Wyróżniającą cechą Jobbiku była jego skrajność, która nie pozwalała reszcie opozycji w otwarty sposób popierać haseł głoszonych przez tę partię. I niech was nie zwiedzie polski „odpowiednik”. Konfederacja przy starej wersji Jobbiku to niegroźni panowie w garniturach. Paramilitarna bojówka, roznoszenie ulotek nawołujących do aresztowania premiera, antysemickie happeningi pod synagogami oraz w parlamencie, nawoływanie do tworzenia list osób o żydowskich korzeniach, które stwarzają zagrożenie dla narodu węgierskiego, rasizm wobec Romów, negowanie Holocaustu – to był rdzeń tej partii i samo serce jej poglądów. Pomimo tak skrajnych postaw byli w stanie zjednać sobie ogrom węgierskiego społeczeństwa – do czasu, gdy Orbán poszedł z nimi na wojnę. A gdy wynik wojny był już w zasadzie przesądzony, Orbán dobił partię Jobbik, robiąc z niej finansowego trupa. Dziś to partia wchodząca w skład szerokiej opozycji, umiarkowana, choć nie do końca rozliczona ze swoją przeszłością. [BBC], [Hungary Today], [TVN24]
Momentum to liberalna partia zrzeszająca głównie młodych prodemokratycznych działaczy, chcących liberalnych i praworządnych reform po odsunięciu Fideszu od władzy. W poprzednich wyborach parlamentarnych partia nie przekroczyła progu, ale już w wyborach do Europarlamentu, które odbyły się rok później, Momentum uzyskało trzeci wynik (niecałe 10%) i wprowadziło dwie reprezentantki, które dołączyły do grupy Renew Europe (czyli liberałów). Aktualnie Momentum to partia opozycyjna, która ma swoje ugruntowane miejsce na scenie politycznej, ale jest raczej niewielką partią z jednocyfrowym poparciem. Im nie uszły na sucho własne sukcesy – po sondażowych wzrostach i umacnianiu się w świadomości elektoratu opozycyjnego instytucje państwowe z zaniepokojeniem upewniały się, czy Momentum nie popełniło jakiegoś „przestępstwa” podczas kampanii wyborczej. [Index]
Kto wygra 3 kwietnia?
W obliczu zażartej walki stronniczego aparatu państwa z partiami opozycyjnymi oraz biorąc pod uwagę system wyborczy skrojony pod partię rządzącą, opozycja postanowiła wystartować razem. Pomimo że opozycyjny blok obejmuje całe spektrum poglądów politycznych, wliczając w to zielonych, liberałów czy centroprawicę, wydaje się on jedyną szansą na zagrożenie Fideszowi. Rozdrobniona opozycja to gwarancja utrzymania statusu quo, na co nikt, poza Fideszem, nie chce się zgodzić. W sondażach zjednoczona opozycja minimalnie przegrywa z Fideszem (po rosyjskiej inwazji na Ukrainę ta różnica się odrobinę pogłębiła). Zbliżone wyniki dają nadzieję, ale nie mogą być powodem do zadowolenia – na podstawie danych, które posiadamy obecnie, powinniśmy raczej spodziewać się, że rząd ponownie zostanie stworzony przez Fidesz. Biorąc jednak pod uwagę zawiłości węgierskiego systemu wyborczego, na podstawie prostych sondaży poparcia nie jesteśmy niestety w stanie odpowiedzialnie przewidzieć rozkładu sił w Zgromadzeniu Narodowym.
W wypadku przegranej opozycji pozostaje się jedynie cieszyć z tego, że Fidesz prawdopodobnie nie osiągnie ponownie większości konstytucyjnej. Czy to sukces? Niestety nie, ale lepsze to, niż rozdrobnienie i czwarta z rzędu kadencja z większością kwalifikowaną obecnej partii rządzącej. Niezależnie od wyniku, będzie to najcięższe starcie premiera Węgier od 2010 roku. [BBC]; Monitory Wyborcze Ośrodka Studiów Wschodnich [#1], [#2], [#3], [#4].
Wybory parlamentarne to nie jedyne wydarzenie polityczne planowane na Węgrzech na najbliższą niedzielę. Równolegle odbędzie się referendum mające na celu ograniczenie praw osób LGBTQ. Węgrzy odpowiedzą na kilka tendencyjnych pytań dotyczących orientacji seksualnej i korekty płci. Polecamy komentarz Dominika Héjja nt. wyborów oraz referendum opublikowany przez [Instytut Europy Środkowej].
Polecane źródła
Jeśli chcielibyście samodzielnie pogłębić wiedzę na temat pierwszej unijnej „nieliberalnej demokracji” (czyli – jak już ustaliliśmy – nowoczesnego autorytaryzmu), mamy dla Was kilka propozycji książek, stron internetowych i profili społecznościowych ciekawych osób do śledzenia.
Krótka, ale bardzo treściwa publikacja Ośrodka Studiów Wschodnich. Co prawda została ona opublikowana w roku 2014, ale niesie bardzo dużo konkretnych informacji. Można nawet powiedzieć, że rok wydania jest jej zaletą – publikacja była pisana z perspektywy Fideszu „sprzątającego” po rządach socjalistów. [Ośrodek Studiów Wschodnich (pdf)]
Co to jest populizm? Czy każdy, kto krytykuje Zachód i widzi wady w Unii Europejskiej, jest populistą? Niedługa książka niemieckiego historyka i politologa Jana-Wernera Müllera pomagająca zrozumieć istotę populizmu, który jest jednym z fundamentów sukcesu Orbána.
[Wydawnictwo Krytyki Politycznej], [Lubimyczytać]Książka Balinta Magyara w sposób uporządkowany opisuje architekturę węgierskiego systemu władzy i jego lata formatywne. Jest swoistym przewodnikiem po „nieliberalnej demokracji”, a można by powiedzieć, że wręcz instruktażem budowy tego systemu. Ma już kilka lat, ale zręby systemu nie uległy zmianie,. Pozostaje więc jednym z najpełniejszych źródeł wiedzy o Węgrzech Orbána po polsku. [Balint Magyar, Węgry. Anatomia państwa mafijnego (pdf)], [Lubimyczytać]
Profil twitterowy dr. Dominika Héjja, polsko-węgierskiego politologa, który dostarcza bieżących, sprawdzonych informacji po polsku o wydarzeniach na Węgrzech. W dniu wydania naszego tekstu książka Dominika Héjja jest jeszcze niedostępna, ale ufamy autorowi i możemy z czystym sercem ją polecić. [Dominik Héjj, Węgry na nowo. Jak Viktor Orbán zaprogramował narodową tożsamość], [Lubimyczytać]
Twitterowe konto analityka Ośrodka Studiów Wschodnich ds. Węgier. [Andrzej Sadecki @ Twitter]
Z racji tego, że węgierska polityka jest u nas raczej niszowym tematem, ciężko być na bieżąco z informacjami bez śledzenia zagranicznych osób. Od siebie możemy polecić kilkoro aktywnych, tweetujących po angielsku publicystów: Szabolcs Panyi – dziennikarz direkt36, Viktória Serdült – dziennikarka hvg.hu, Anita Komuves – dziennikarka Reuters, Sándor Zsíros – dziennikarz Euronews, Peter Kreko – psycholog polityczny, dyrektor Political Capital.
Telex jest niezależnym portalem założonym przez byłych dziennikarzy Index.hu, którzy w 2020 odeszli z redakcji w proteście przeciw politycznemu przejęciu ostatniego już masowego portalu na Węgrzech. Podobnie jak w poprzedniej redakcji regularnie publikują newsy z Węgier po angielsku. Ostatnio zaś zainicjowali anglojęzyczny newsletter. [Telex - English], [Telex - newsletter]
Direkt36 to dziennikarstwo śledcze najwyższej jakości. Jego twórcy skupieni są na węgierskiej scenie politycznej, a w szczególności na partii rządzącej i otoczeniu Orbána. Teksty tylko najwyższej jakości. [Direkt36]
Śledzenie wiadomości oraz potocznie mówiąc bieżączki nie jest łatwe, jeśli polegamy tylko na największych serwisach informacyjnych. Dlatego podrzucamy od siebie trochę węgierskich serwisów informacyjnych. Niektóre z nich działają tylko w języku węgierskim – radą na poradzenie sobie z takim utrudnieniem jest skorzystanie z przeglądarki posiadającej funkcję tłumaczenia całych stron (np. Chrome). [Hungary Today], [Népszava], [Daily News Hungary], [HVG], [InfoStart], [24 HU], [444].
Tygodnik Neuropa jest prasówką, w której przy wyborze konkretnych artykułów kierujemy się wyłącznie ich merytoryczną jakością. W niektórych przypadkach nie możemy wszakże abstrahować od miejsca ich publikacji. Jednym z takich przypadków jest Klub Jagielloński - prawicowy think tank, którego były prezes został czynnym politykiem Zjednoczonej Prawicy. Zalecamy ostrożność przy czerpaniu innych informacji z tego źródła.
Ironiczne jest to, że autor piszący o przejęciu prasy na Węgrzech obecnie jest naczelnym Gazety Krakowskiej po przejęciu grupy Polska Press przez Obajtka.
Świetnie się to czytało, dzięki.